Blubry Starego Marycha
Gawędził raz w tygodniu, dając radość niezliczonej ilości radiowych słuchaczy, dla których gwara poznańska była nie tylko zrozumiała, ale miała swoje stałe, niepodważalne miejsce w ich sercach. Kiedy Marych pierwszy raz pojawił się na antenie w 1983 niemal pewne było, że zagości tam na dobre, a Poznań zyska kolejną sławną osobistość. Od 1999 roku, można było słuchać go regularnie, a w jego rolę wcielał się nieżyjący już Marian Pogasz.
Autorem pomysłu i scenariuszy wszystkich odcinków programu „Blubry Starego Marycha” był Juliusz Kubel, który na pewno nie spodziewał się w czasie tworzenia tej postaci, że kilkanaście lat później Marych stanie się rzeczywistym, namacalnym symbolem gwary poznańskiej. A tak właśnie się stało, dokładnie 12 marca 2001 roku, Poznań otrzymał kolejnego obywatela, kiedy nastąpiło odsłonięcie rzeźby autorstwa Roberta Sobocińskiego. Tak więc, przy ul. Półwiejskiej, pojawił się mężczyzna ok. 50 roku życia, prowadzący rower, trzymający w ręku tekę. Jedna z nogawek, ma podwiniętą i przytrzaśniętą klamerką, aby zachować w czasie jazdy absolutne bezpieczeństwo. Pomnik ten, uważany jest nie tylko za jedyny w Polsce pomnik gwary, ale także za prawdopodobnie jedyny pomnik na świecie człowieka prowadzącego rower, ponieważ przeważnie tę aktywność fizyczną przedstawia się w przypadku rzeźb, w ruchu. Tak naprawdę Stary Marych, bardzo szybko stał się kimś ważnym dla poznaniaków, którzy przecież doskonale znali go z audycji. Jego ciepłe, zabawne opowieści, o prozaicznych, codziennych sprawach, opowiadane gwarą, przybliżały go do obywateli miasta, jakim jest Poznań, nic więc dziwnego, że nie powitali go, jak nowy pomnik, ale jak starego przyjaciela, do którego zawsze chętnie się uśmiechną i wspomną jego opowieści. Najlepszym dowodem jednak na to, jak bardzo poznaniacy darzą Starego Marycha zaufaniem i serdecznością jest fakt, że wielu z nich uważa, że dotknięcie jego kierownicy, przyniesie szczęście. I bez względu na to, jakie podłoże ma taka hipoteza, mieszkańcy miasta wierzą w to, przekonując wszystkich, że nie ma powodu, dla którego, miałoby tak nie być.